5 słów, które brzmią jak polskie, ale znaczą coś zupełnie innego po węgiersku
Czy zdarzyło Ci się kiedyś usłyszeć słowo w obcym języku i pomyśleć: „O, to na pewno znaczy to samo, co po polsku”? A potem zonk. Bo okazuje się, że zamiast komplementu właśnie rzuciłeś komuś tekst, który brzmi jak wyjęty z kabaretu.
Język to kopalnia niespodzianek – i to takich, które potrafią rozbawić do łez albo wprawić w lekkie zakłopotanie. Zwłaszcza gdy natrafimy na tzw. „fałszywych przyjaciół”, czyli słowa, które wyglądają lub brzmią znajomo, ale mają zupełnie inne znaczenie. Takie zaskoczenia są hitem na TikToku, krążą w memach, a podróżnicy robią z nich całe Insta-serie. I właśnie o takich pułapkach będzie ten tekst – z perspektywy polsko-węgierskiej. Bo nie wiem, czy wiesz, ale… Węgrzy mają kilka słów, które dla Polaka mogą brzmieć jak z naszego podwórka, ale w praktyce znaczą coś zupełnie innego. I nie, to nie są drobiazgi. To takie językowe psikusy, które potrafią rozbroić największego lingwistę.
Dlaczego takie słowa to perełki internetu?
Zastanów się – co sprawia, że wideo z „wpadką językową” zdobywa tysiące lajków?
Bo śmieszy i zaskakuje. Słyszysz „but” i już masz w głowie trzewik. Tymczasem rozmówca mówi o… czymś zupełnie innym.
Bo to podróż do świata kultury i historii. Zapożyczenia, monarchiczne mariaże, wspólne wojny i językowe romanse – to wszystko zostawia ślady.
Bo takie sytuacje świetnie „żrą” w socialach. Wrzucisz na Insta screen z napisem „tak” i dodasz „To nie jest to, co myślisz…” – i już masz virala.
Bo jesteśmy ciekawi świata. A błędy? No cóż, kto nigdy nie palnął gafy językowej, niech pierwszy rzuci słownikiem.
5 węgierskich słów, które brzmią swojsko, ale robią psikusa
1. Polgári – brzmi jak nazwisko z serialu historycznego, a to…
…po prostu „obywatelski”. W sensie: „społeczeństwo obywatelskie”, „porządna rodzina z miasta”, „klasa średnia”.
Dla Polaka może brzmieć jak coś między „polgarem” a „polgarszczyzną”, czyli z lekka pogardliwie. A Węgier powie to z dumą. Polgári család to dla nich coś w stylu „porządny dom”. I nie chodzi o płytki gres czy marmurowe parapety.
Anegdota z życia: Koleżanka zapisała się na kurs węgierskiego i dostała opis: „tanfolyam polgári felnőtteknek”. Myślała, że to coś o Polakach. Nope. To po prostu „dla dorosłych obywateli”.
2. Tak – no tak… tylko że nie
To chyba najzabawniejsza pułapka.
Po polsku – „tak” to wiadomo: zgoda, potwierdzenie, aprobatywne mruknięcie.
Po węgiersku – NIC. Null. Zero znaczenia. Jeśli chcesz powiedzieć „tak” po węgiersku, musisz użyć słowa igen. A jak powiesz „tak”, to… powiesz dokładnie nic. Albo przynajmniej w najlepszym wypadku zostaniesz zignorowany.
Sytuacja z życia: Rozmawiam z Węgrem, pytam „Do you speak English?” i on odpowiada „igen”. Ja mówię: „tak?”. On patrzy na mnie, jakbym mu kazał przeliczyć pierwiastek z ośmiu.
3. But – nie, to nie obuwie
Czujesz, że masz „but” w bagażu i próbujesz zapytać Węgra, czy go widział? Lepiej nie.
Po węgiersku „but” oznacza… głupiego. Tak, serio. Taki mniej rozgarnięty, prosty w obsłudze. Słowo na buta to cipő.
Z życia podróżnika: Znajomy na lotnisku w Budapeszcie zgubił walizkę i powiedział do pracownika: „I lost my but”. Ten zrobił wielkie oczy i zapytał: „Your what?”. Potem się śmiał jeszcze tydzień.
4. Család – nie „czad”, nie „czeladź”, tylko…
Rodzina. Tak po prostu. Choć przy pierwszym kontakcie można pomyśleć, że chodzi o jakiś dziwny skrót od „czadowa banda”. Ale nie – to piękne, ciepłe słowo oznaczające dom, bliskość, wspólne święta i kłótnie o to, kto zje ostatni kawałek makowca.
Kontekst kulturowy: Család pochodzi ze słowiańskich zapożyczeń – więc mamy tu przykład językowej wymiany z czasów, gdy granice były płynniejsze niż dzisiejsze zasady parkowania w centrum Warszawy.
5. Bátor – brzmi jak Bartosz, ale z pazurem
Nie, nie chodzi o szlachcica z rodu Batorego, choć skojarzenia są kuszące. Bátor to po prostu odważny, dzielny, nieustraszony.
Więc jak Węgier mówi Ci, że jesteś bátor, nie szukaj herbu – przyjmij komplement.
Przypadek z kawiarni: Polka w Budapeszcie usłyszała od starszej pani „nagyon bátor vagy” i myślała, że została pomylona z kimś o podobnym imieniu. Okazało się, że po prostu odważyła się zamówić pikantne leczo po węgiersku.
Często zadawane pytania – czyli o co pyta każdy, kto się tym zainteresuje?
Skąd w ogóle biorą się takie słowa?
Z życia! Z historii. Z zapożyczeń. Ze wspólnej przeszłości, migracji, szlaków handlowych i językowych „wpadek”.
„Család” trafiło do węgierskiego ze słowiańszczyzny. I jak widać – zostało na dobre.
Czy takich słów jest więcej?
Oczywiście, że tak! To dopiero wierzchołek językowej góry lodowej. Przykładowo:
kávé – to nasza „kawa” (ale to akurat nie pułapka, tylko językowy przyjaciel).
sezon, abszurd, region – znane i lubiane w obu językach.
Ale uwaga – nie każde podobne słowo to „false friend”. Czasem to po prostu prawdziwy kumpel językowy.
Jak nie dać się nabrać?
Nie ufaj pozorom. To, że coś brzmi znajomo, nie znaczy, że wiesz, co mówisz.
Zerknij do słownika. Serio. Albo zapytaj lokalnego znajomego.
Nie bój się śmiać z własnych wpadek. Bo dzięki nim uczysz się najszybciej – i masz czym zabłysnąć na imprezie.